Zamienia ludzi w raki, bo parkują jak buraki

rak nieborak

Parkowanie na osiedlach po zimie wygląda na sztukę… niestety abstrakcyjną. Linie parkingowe, zamiast mocno zarysowane, są wytarte i ledwo widoczne. A co się przez to dzieje? Kierowcy stawiają auta jak popadnie, a Heniek reaguje na to miną z obrazu „Krzyk” Muncha.

Widziałem raz obraz wart tyle, co budżet Słowacji. Facet tylko wrzeszczy, w tle maziaje. Podobno drogo, bo to abstrakcja. A dla mnie abstrakcją są mieszkańcy osiedli, którzy traktują parkingi jak swoją własność. Dwoją się i troją dla „zaklepania” większej przestrzeni, coby nikt nie zarysował blaszanego cacka. Do tego żona musi przecież z gracją wyjść jak na czerwony dywan, a dzieci wystrzelić z tylnych siedzeń z prędkością Strusia Pędziwiatra. To, że sąsiad nie zaparkuje ani z lewa, ani z prawa, nie ma tu znaczenia. Przecież nie jest napisane, że tak nie wolno, a linii nie widać! Mąż Krystyny ma nawet rozwiązanie jak następnego dnia inni mieszkańcy zablokują mu wszystkie miejsca. Pozostaje przecież trawnik, na którym machina będzie mieć mięciutko. Wszystkie chwyty dozwolone. Jak w tej sztuce abstrakcyjnej…

Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych, postanowiłem więc uzbroić się w cierpliwość i same dobre pomysły – no i ruszyć do ataku. Cel? Zarządca osiedla. Znam się na swojej robocie, więc zacząłem: „Pilnowanie, by linie oddzielające od siebie miejsca parkingowe były widoczne, jest bardzo ważne, bo będzie mniejszy chaos, a mieszkańcom zapali się podczas parkowania lampka ostrzegawcza. Po co? Żeby zamiast dwóch miejsc zająć jedno. Przecież ani ja, ani Pan nie zostawimy auta, jak spod podwozia będzie wystawać bijąca po oczach, biała linia” – wyjaśniłem, a ten zrozumiał.

Potem uzbroiłem się w firmowy wózek do malowania pasów, farbę i z dokładnością van Gogha wymalowałem piękne linie. Ale to nie wszystko!

Postanowiłem przekonać ludzi do parkowania tyłem. Pewnie, że nie jest łatwe, ale niech stanie się w takim razie wyzwaniem. Nie dość, że szybciej odjeżdża się rano do pracy, to jeszcze swobodniej wykonuje się manewry. Na ciasnych parkingach, a takie są te osiedlowe, parkowanie tyłem nie wymaga tylu poprawek, mamy lusterka, więc nie zarysujemy samochodu sąsiadowi obok.

Więc na koniec, jako monter znaków postawiłem sąsiadom znak „Parkuj tyłem”. Zobaczycie, że ułatwi im to życie, bo to patent, który od dawna działa na dużych, firmowych parkingach jak ten w gliwickim Plastic Omnium. Nasze osiedle będzie pierwsze i pewnie zgarnie jeszcze nagrodę!