Operacja „zebra”, czyli Heniek rusza na misję

img674

Piątek, wieczór, katowicki Spodek. Oprawa jak na koncercie gwiazd pop, akrobaci, policjanci i… aktorzy niechciani, czyli straszne liczby. Śląska policja z przytupem wystartowała akcję „Daj znak”. Nie wytrzymałem tych liczb i zacząłem działać.

Ustawiam znaki, maluję oznakowanie, jestem i pracuję na drodze codziennie. Widzę ile się zmieniło na jezdniach, w tunelach i na przejściach dla pieszych. Technologicznie to już prawie Matrix. Znaki aktywne, które zapalają się na czujnik, lampki w jezdni, odblaski… Montuję je i myślę: „nie ma szans, żeby był tu wypadek”. A tu takie rozczarowanie! Zobaczyłem statystyki policji – na przejściach dla pieszych każdego dnia dochodzi do potrącenia! Skoro więc taka technologia nie wystarcza, to co ma pomóc?

O „Daj znak” przeczytałem w gazecie. Nazwa brzmi fajnie, ale co policja tak naprawdę chce zrobić? Przez ten artykuł poszedłem na inaugurację akcji do Spodka. A tu akrobaci, zespoły rockowe, a na widowni tłum. W końcu na telebimie filmy z wypadków na przejściach dla pieszych w Katowicach. Masakra!

Drogówka namawia, żeby każdy pieszy podnosił rękę sygnalizując kierowcom, że chce przejść przez „zebrę”. Przecież to genialne! Jak dzieci z przedszkola podnoszą ręce, to auta stają. Tylko jak namówić 2,5 miliona Ślązaków, żeby tak robili?

Poczułem misję. W mojej pracy ludzkie życie jest najważniejsze – to dla bezpieczeństwa stawiam i maluję znaki. Biorę więc sprawy we własne ręce i zaczynam przygotowania. Jak Jason Bourne rozglądam się po ulicach, liczę przechodniów, sprawdzam gdzie ich najsłabiej widać, robię notatki. Myślę, zebra, miasto, zebra, bezpieczeństwo, zebra, zebra, zebra… Już cały dom mam oklejony mapami i zebrami w centrum Katowic… Ale wkrótce wyruszam do akcji. Będę gotowy na 100 proc. i pokażę na co mnie stać. A Wy – tylko trochę zdradzę, uważajcie… na zebrę!