Miernica, która przez pomyłkę stała się… bronią!

img932 (1)„Jesteśmy tam, gdzie nas potrzebują” mówimy w Unistop. A przecież starzy nie jesteśmy… to się zaangażowaliśmy w Światowe Dni Młodzieży. I jak każda nasza robota – bez przygód by się nie odbyła!

Nam to zawsze trafi się robota, która potem nie daje spać. Czasem mamy zlecenie, wyjeżdżamy rano, montujemy znaki i koniec, po robocie. Ale jak do miasta przyjeżdża 2,5 miliona pielgrzymów, żeby podziwiać naszą robotę, a żaden nie może się zgubić, to 5-dniowa wyprawa oznacza tyle roboty, ile inni przerabiają w rok.

Najpierw wielki załadunek: razem 60 znaków i tablic, zapory drogowe, 10 kilometrów taśmy ostrzegawczej i stalowe słupy do stawiania… Ale to nie wszystko! Trzeba było wziąć jeszcze firmowy wózek do malowania pasów, narzędzia do montowania i kilka miernic. Zapakowaliśmy się do wielkiej ciężarówki, zebraliśmy się w 15 osób, wszyscy jak brat z bratem, w takich samych firmowych kamizelkach i spodenkach. Całą grupą, nie pielgrzymi, ale monterzy, wyruszyliśmy z Czeladzi do Krakowa.

Przyjechaliśmy od razu w miejsce, gdzie trzeba było montować. Wychodzę z ciężarówki, chwila moment i stoję ze słupkiem w jednej ręce, z łopatą w drugiej, kumple wyciągają znaki, jeden podaje mi miernicę, a ja szukam odpowiedniego miejsca. I kucam, nachylam się nad ziemią, jednym okiem precyzyjnie odmierzam w głowie odległość, biorę śrubokręt i wkręcam pierwszą śrubkę. Coś kumpli nie słyszę, ale to nawet dobrze, bo jak jestem na robocie to muszę mieć ciszę. Już chce wkręcać drugą, znów odmierzam, i nagle słyszę „Nie ruszać się, na ziemię!”. I nawet nie zdążyłem się położyć a tu dwóch facetów łapie mnie z tyłu i kuje w kajdanki! I już myślę, może Kryśka naskarżyła, że znów nie posprzątałem, nie umyłem naczyń i kazała za mną jechać. Ale nie, obracam się, a tu z 30 BOR-owców otoczyło nas z każdej strony! Cali na czarno, w kaskach i z pistoletem… Nagle słyszę „Odłóż tę broń!”. Ale jaką broń? tłumaczę, przecież ja trzymam tylko miernicę… „Zamkną mnie!” pomyślałem, i mówię, że my tylko tu na robotę przyjechaliśmy, jesteśmy monterami i że co złego to nie my!

Jak już było po wszystkim, to nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Prace drogowe to prawdziwe wyzwanie! Tak sobie nawet pomyślałem, że może ja po prostu groźnie wyglądam. Nawet to trochę pochlebne, bo dawno na siłowni nie byłem, brzuch daleki od kaloryfera, ale mięśnie od stawiania znaków wciąż rosną!