Droga jest jak spirala sprzeczności. Z pozoru zawsze taka sama, faktycznie potrzebuje nieustannie zmian. Często wyrozumiała i cierpliwa, ale zwykle nie ma mocy, by czekać. Sporo od siebie daje, ale wiele też wymaga. Każdego dnia przynosi nowe wyzwania. A dla tych, którzy z nią pracują jest źródłem niezwykłych historii… Poznajcie jedną z historii Heńka, który remontami dróg zajmuje się od 15 lat.
„Od rana patrzę w jezdnię, pas, podajnik, panel sterujący, jezdnię i znów: pas, podajnik, panel sterujący… Z jednej strony muszę być jak Rembrant i przygotować się na oceny mojego malarstwa przez tłumy. Z drugiej strony maszyna wymaga szybkości reakcji Joachima Loeba albo Roberta Kubicy. Do tego dochodzi kosmiczna precyzja – wystarczy, że odbiję kilka stopni w niewłaściwą stronę, a wszyscy, dosłownie WSZYSCY kierowcy, odczują, że coś jest nie tak. Na plecach nie czuję już oparcia. To 10 godzina najwyższego skupienia. Ale jeszcze ostatni metr i koniec… Potem tylko masa wyschnie i nikt przy porannym szczycie nawet nie poczuje, że sześć godzin wcześniej był tu remont. Pytają mnie: co ci tak zależy? A no zależy. Nikt nie lubi stać w korkach i nikt nie lubi za nie obrywać. No więc zależy, zależy… Poza tym lubię takie wieczory: spokój, mały ruch, nikt nie cierpi, masa szybko schnie… I jeszcze ten ostatni metr i koniec…
Dopisek:
To nie był koniec. Tego dnia ??? odbył się pierwszy nightskating w Sosnowcu. Ulicami miasta przejechało prawie 2000 rolkarzy. Masa nie miała szans zastygnąć. Przeniosła się na kółkach rolek po całym mieście. Nie poszedłem spać. Już nigdy nie pójdę na rolki.