Dlaczego warto zdążyć z odświeżeniem oznakowań poziomych przed listopadem? Bo przez ograniczenia technologiczne, nie można ich malować zimą. A przecież wtedy widoczność oznakowania jest szczególnie ważna dla bezpieczeństwa kierowców.
Warunki do malowania znaków na jezdni dyktują właściwości stosowanej do tego farby akrylowej. Optymalna temperatura schnięcia wynosi 20 stopni w powietrzu i 25 stopni na powierzchni jezdni. Prac nad oznakowaniem poziomym nie można wykonywać, gdy temperatura spada poniżej 5 stopni Celsjusza, a względna wilgotność powietrza przekracza 80 procent. – Dlatego prowadzimy takie prace najpóźniej do końca października. Większość firm nie udziela gwarancji na oznakowanie wykonane po tym terminie – tłumaczy Marcin Zieliński, kierownik działu handlowego Unistop.
KORKI I KOSZTY, BO NIE SCHNIE
Przy niskich temperaturach wzrasta lepkość farby, przez co trzeba ją rozcieńczać. Nadmierne zastosowanie rozpuszczalnika może jednak obniżyć trwałość powłoki. Poza tym farba powinna być nanoszona na czyste i suche nawierzchnie. Przez to coraz częstsze o tej porze roku opady deszczu, śniegu lub nawet mgły i rosy zupełnie uniemożliwiają malowanie. Jednym słowem, podjęcie prac przy oznakowaniu poziomym zbyt późno, to ryzyko opóźnień, korki, wściekli kierowcy i dużo wyższe koszty.
WCZEŚNIEJ, ZNACZY OSZCZĘDNIEJ
Opłaca się zdążyć także z montowaniem znaków pionowych. Co prawda ich stawianie możliwe jest także w najchłodniejszych miesiącach roku, ale robiąc to zimą, zarządcy dróg muszą się liczyć z wyższymi kosztami. Twardsza o tej porze roku ziemia sprawia, że wykopywanie dziur pod słupki zajmuje więcej czasu, a sam proces ich montażu jest bardziej skomplikowany. – Przy niskich temperaturach lub mrozach, żeby beton się związał, trzeba zastosować odpowiednie specyfiki. Przez to wszystko koszty takiej usługi są wyższe niż w przypadku optymalnych warunków, na jakie mnożna liczyć jeszcze jesienią – mówi pan Marcin.